Wywiad z dowódcą Chorągwi Smoleńskiej


Rys. Digger

Wywiad z pierwszym dowódcą nowo utworzonej specjalnej jednostki Wojsk Terytorialnych – 1. Mieszanej Chorągwi Smoleńskiej OT – mjr. Wincentym Janem Curzydło.

Panie Majorze, skąd pomysł, żeby zaopatrzyć się w berdysze, szable, czekaniki i łuki wschodnie, zamiast granatników ppanc i kałasznikowów?
– Jest znane powiedzenie Einsteina, że co prawda nie wyobraża sobie III wojny światowej, za to dobrze wyobraża sobie IV – walka będzie się toczyć maczugami. Jest to słuszne. Zatem my planując przyszłe struktury uwzględniać powinniśmy jak najszersze scenariusze. Nie wystarczy być przygotowanym do wojen hybrydowych czy III wojny światowej, która będzie się odbywać w klasycznym, atomowo-wodorowym charakterze. Dlatego postanowiliśmy być tym razem mądrzy przed szkodą i wyprzedzić agresorów jacy się pojawią na naszym terytorium po III wojnie, o kilka epok.

Czy jednak nie łatwiej byłoby po prostu zamelinować kałasznikowy i przywitać jaskiniowców celnym ogniem maszynowym?
– To nie takie proste. Większość członków chorągwi nie przeszła jednak testów psychologicznych i minister Błaszczak nie chce nam wydać zezwoleń na posiadanie broni palnej do celów proobronnych. Stąd też dodatkowe wzmocnienie naszej motywacji w kierunku zorganizowania piechoty na wzór wojsk kwarcianych. Z bronią cięciwową czy berdyszami nie ma żadnego kłopotu i policja klepie nam pozwolenia na ten rodzaj oręża od ręki.

Jak wyobrażacie sobie IV wojnę światową?
– Tak jak już powiedziałem – będzie to wojna jaskiniowców, w której będziemy posiadać miażdżąca przewagę technologiczną, psychologiczną, materiałową i intelektualną. Zaś trzecią przetrwamy na zgrupowaniu w Górach Sowich, w specjalnie przygotowanych do tego celu sztolniach. Mamy umowę z MSZ, że na rok przed wybuchem pełnego konfliktu nuklearnego da nam znać o nadchodzącym kataklizmie. Poza tym stale trzymamy kontakt z p. Jasnowidzem Jackowskim i Babą Wangą. Jesteśmy pewni, że zdążymy się ukryć, aby w zdrowiu przeczekać nuklearny holokaust, a następnie wyjdziemy na powierzchnię, by objąć światowe przywództwo. Jak już wspomniałem, ludzkość spadnie na samo dno, mniej więcej będzie to poziom ssaków naczelnych. I stąd my, niejako automatycznie, zostaniemy elitą ludzkości.

Myśli pan, że to będzie możliwe?
– To nie tylko będzie możliwe, ale będzie też koniecznością. Oni bowiem będą tam, gdzie byli jaskiniowcy, a my dzięki wyprzedzającemu myśleniu już w epoce króla Stefana Batorego. Rozpocznie się złota era polskości. Będziemy panować nad całym światem.

O ile cokolwiek z niego zostanie…
– Z pewnością będzie na dymiących zgliszczach planety czuwać nasza chorągiew. Gór Sowich w żadnym razie nikomu nie oddamy!