W programie politycznym TVN24 ostra debata o kluczu partyjnym w obsadzaniu stanowisk w państwie, zarządach i radach nadzorczych firm we władaniu PiS.
Debata burzliwa, padają ostre słowa i celne przykłady ludzi bez żadnej wiedzy pchanych do spółek dla wysysania stamtąd gigantycznych kwot.
Wszystko fajnie, fakty są w zasięgu ręki, lecz żaden z dyskutantów opozycji nie użył idealnego terminu dla tej sytuacji – otóż służalcy PiS wysyłani na te posady po miliony złotych obejmują SYNEKURY.
Zjawisko jest znane od czasów rzymskich – to dobrze płatne stanowisko niewymagające wielkiego wysiłku ani umiejętności. Stąd tabuny braci, sióstr, wujków, mężów, żon, pociotów, znajomych i innych tyłowłazów, którzy regularnie ciągną wielkie kwoty, bo pochodzą ze słusznego obozu.
Tak się rozkrada Polskę, ale połowa wyborców – chociaż to widzi – nie reaguje, stosując zasadę: Tak, oni kradną, lecz kradnąc dzielą się z nami.
Właśnie jedziemy w czarną dziurę.
Krzysztof Mrówka
