„Gazeta Wyborcza” poinformowała, że Polska pomaga Ukrainie. Podano, że Kijów może na nas liczyć. Skoro artykuł napisał podsekretarz stanu w MSZ, to zapewne jest to prawda.
Artykuł Konrada Pawlika ukazał się w czwartek. Od środowego wieczoru w Kijowie trwało polowanie na Polaków w osobach kibiców Legii (i nie tylko). Wszelaka lokalna żulia, kibole Dynama Kijów, latała po mieście z nożami i kroiła nimi każdego z Polski, kto wpadł w jej ręce. Był to na przykład polski fotoreporter. Fatalnie to pachniało, szczególnie że milicja początkowo starała się nie interweniować ponad miarę.
Pawlik wybrał najgorszy moment na publikację swojego artykułu. Jaki bowiem przekaz otrzymali czytelnicy? My finansowo pomagamy Ukrainie, staramy sie jej ulzyć. Odpłatą za to jest akcja fanów Dynama Kijów. Najlepsze, że Legia grała w Kijowie, lecz nie z Dynamem, lecz Zorią Ługańsk, klubem wygnanym ze swojego terytorium przez siły prorosyjskie. Fatalnie wyszło, lecz winy nie ma sensu szukać w naszym MSZ, lecz po ukraińskiej stronie.
Ukraińcy okazali się niewdzięcznikami, wszelkie historyczne resentymenty mogą się śmiało obudzić i nikt kibicowskimi antypatiami nie będzie się zajmować. Sprawa jest polityczna – ukraińskie władze nie poradziły sobie z walkami na swoim terenie, próbami linczu na Polakach. Gdy dochodzi do konfliktów kibiców z klubów Polski i dajmy na to Belgii, nie ma to żadnego podtekstu. Ale gdy Ukraińcy kroją Polaków problem jest bardzo duży. Szczególnie, że „Polska pomaga Ukrainie, a Kijów może na nas liczyć”.
Swoją drogą, co sobie myślą ukraińscy pseudokibice wiedząc, że za tydzień ich ekipa jedzie do Warszawy i niektórzy z nich będą się chcieli wybrać na Łazienkowską 3. Zwyczaje szalikowców są twarde – jeśli w Kijowie krojono ludzi mówiących po polsku, to w Warszawie może być podobnie, lecz odwrotnie. Nie namawiam, lecz ostrzegam, bowiem znam życie.
Krzysztof Mrówka