Krakowski radny Adam Kalita (PiS), publicznie – w Radiu Kraków – podał w wątpliwość swoje kompetencje i nie widzi problemu.
Powiedział i poszło to w eter: – Ulica Dworcowa to nie jest ulica związana z dworcem PKP, tylko z Dworcowem.
Proszę słuchać od 09.10
Sugerował, że konieczne jest jej zdekomunizowanie, bowiem wzięła nazwę od sowieckiego żołnerza i pisarza. Nie wiedział, nie sprawdził, a publicznie mówił.
Kalita udzielił potem wywiadu „Gazecie Wyborczej”: – Sprawdziłem, że Dworcow nigdy nie był tłumaczony na polski, a ul. Dworcowa otrzymała swoją nazwę jeszcze przed II wojną światową. Temat Dworcowa uważam za zamknięty.
Przegrany Kalita uważa za zamknięty, lecz on zamknięty nie jest. Pozostaną bowiem fakty – polityk PiS, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej, instytucji na którą Polacy łożą pieniądze, w przestrzeni publicznej kompromituje się niewiedzą. Potem musi odszczekać, słusznie grillowany przez nieskończoną grupę szyderców. Teraz już nie widzi problemu, lecz on jest.
To dezynwoltura, z jaką opowiadał bzdury o ulicy Nikołaja Dworcowa prowadzącej do dworca w Krakowie-Płaszowie. Dworcow jako ewentualny patron ulicy to materia ściśle związana z dekomunizacją, czyli obszarem działania IPN. W tym problem. I w śmieszności.
Krzysztof Mrówka