Krótka rozmowa między panem, wójtem i damą z gronostajem

Bo wicie, wójcie, żeście otrzymali taki ładny garnitur, to nie znakiem tego że się między nami coś zmieniło – książę Czartoryski rzekł, wprawnie uderzając złotym młoteczkiem w kowadełko, na którym pokornie czekała na swój los wesz, jaka stoczyła się po jedwabnym krawacie znanej londyńskiej pracowni z karku Jego Wysokości.

– Dokładne trafienie, gratuluję Waszmości – wyszeptał zbielałymi wargi Pietrek. -A co mi czynić? – zapytał zwieszając wzrok na podłodze z palisandru, na której opierał Jego Wysokość nogi obute w obuwie szyte na zamówienie z krokodylej skóry w zakładzie obuwniczym KKK w Louizjanie.

–No wicie, rozumicie, sprzedamy wom ten obrazek, tę panienkę z tym kotem co to wisi na ścianie w tej pakamerze w Cracovie – Jaśnie Pan zaciągnął przeciągle z paryska. – Niedrogo, będzie tak, żeby dziesiąta część budżetu się złożyła wójcie – zaciągnął się cygarem hawana klab wypuszczając kłęby dymu spod bujnej czupryny.

– Ale Wasza Miłość! Suweren powiesi mnie za oba jaja! – jęknął Pietrek płaczliwie, bo pomyślał sobie ile uciechy mu daje baraszkowanie z młódką żoną na kupie siana po sianokosach. – Coś ty powiedział, chamie?! Suweren?! Jaki do kroćset suweren?! – podniósł Jego Najjaśniejsza Jasność Mości Książę piąstkę ozdobioną bransoletką z wygrawerowanym napisem Le Jour Viendra i herbem książąt emaliowanym macicą pozyskaną z żółwia szylkretowego.

– Prawa boskie depczesz! Od Boga Najwyższego Suwerenem to my jesteśmy, Twój dom panujący! Nie będziesz mi tu chamie się boczyć i podburzać do złego, bo porządek być musi! Co wy se, kurwa, myślicie, że obowiązki znikły, bo ktoś reformę wam rolną uskutecznił?! Nie takeśmy się umawiali! Pierwszy pańszczyznę zniósł Prusak, potem Austrioki, na końcu Ruscy, a potem jeszcze na koniec dowalili żydokomuniści z PRL! Lubicie PRL wójcie? – zawiesił głos, unosząc w górę piękną nahajkę ze skóry hipopotama karłowatego.

– Oj, nie, nie lubię, to nie była Polska! – wymruczał Pietrek.

– No więc umówmy, się, że obca dłoń rachunków nam nie przekreśli! I tak powinieneś nam podziękować za to, że już nie dymasz sześć dni w tygodniu na boso po ściernisku, jak dawniej, kiedy jeszcze porządek był, tylko udajesz tu kogoś, kim nie jesteś, masz gang uszyty super, krawatkę, sikor, furę z szoferakiem, hajduków z bronią maszynową i dobre dochody. Ale miejsce znaj swoje, nie kokoś mi się, bo cię kara boska spotka, ręka ci uschnie coś na pana swego podniósł! – książę dał pejcz do powąchania Pietrkowi. -Oj jużci, a nie będę! Nie chcem po polu latać w samych gaciach – załkał cichutko minister kultury i dziedzictwa narodowego i ucałował pierścień na wysmukłym, szlachetnym palicu, z pajęczyną arterii, w których błękitna, nie czerwona, chamska, krew płynęła. Następnie podniósł słuchawkę i zarządził. – Przygotujcie przelew na dziesiątą część. Ile wychodzi?- zapytał. Po chwili w słuchawce zaskrzeczał głos.

– Wasza Miłość, wychodzi około pół miliarda, to po kursie dnia jakieś 100 mln ojro. Może być? -Jego Książęca Mość nieco się skrzywił, ale w końcu machnął ręką. -Obleci, choć i tak nie starczy na działalność statutową.

Digger