Dortmundzka masakra piłą mechaniczną

bvb-1322728

Żałosne są próby uczynienia z porażki 4-8 czegoś w sumie wspaniałego. Tymczasem dla zwycięzców to był lekki trening strzelecki, dla Legii zaś maniakalne wyciąganie piłki z siatki.

W sporcie porażka to porażka, zero punktów. Czy 4-8 czy 0-1 – stale przegrana. Odrzucam „honorowe” porażki – jesli rywal wygrał, to znaczy że był lepszy. Wszystkie wygibasy komentatorów zmierzające do wypaczenia sensu wpadki Legii (i wpadek innych drużyn) to daremne starania. To samo dotyczy obecnego rządu – spowolnienie wzrostu to spowolnienie. Dyrdymały ministrów na nas nie działają. Władza za taki stan rzeczy odpowiada całą sobą.
Legia, chociaż mistrz Polski, nie pasuje do Ligi Mistrzów. Ma za słaby skład i za mało pieniędzy, by grać w elicie. Nikt w całych rozgrywkach nie stracił tylu goli. Co będzie w przyszłości, gdy zgarnie pieniądze za tę edycję LM – nie wiadomo. Jeśli boiskową nauczkę oraz nowe fundusze przeznaczy na budowę lepszego teamu, może zyskać.

CZYTAJ WCZEŚNIEJSZY WPIS NA TEMAT RADOSŁAWA CIERZNIAKA I LEGII

Legię czeka jeszcze czyściec związany z bramkarzem Radosławem Cierzniakiem. Porwała go z Wisły na pół roku przed końcem kontraktu, użyła swoich wpływów w PZPN i prasie, zawaliła polski system kontraktowy, pokazała innym nielegalną ścieżkę. Postępowanie rodem z czasów CWKS, gdy Legia była wykwitem Ministerstwa Wojny. Jednym słowem kaperownictwo pełną gębą, bowiem takiego terminu używano za komuny. Od wielu miesięcy nie można doczekać się rozstrzygnięcia w drugiej instancji PZPN, gdzie czekają nie wiadomo na co.
Zupełnie inną kwestią jest żenujący występ Cierzniaka w Dortmundzie. Chcieli, to mają.
Krzysztof Mrówka