Pisownia listu w całości oryginalna!
Najumiłowańszy księże proboszczu parafii w Bobulicach Wyżnych!
Zwracam się z zapytaniem do Jego Ekscelencji jak żyć w tych warunkach, kiedy nie daje rady odeprzeć nasuwających się we mnie wątpliwości w kwestiach moralno-etycznych związanych z tzw. pożyciem małżeńskim.
Rozumiem że Naród zanika, ponieważ się nie mnoży i jeśli tak dalej pójdzie, to cytując słowa Jego Przewielebnej Ekscelencji bp. Jędraszewskiego, „biali będą pokazywani przez czarnych palcami”. Ta przerażająca perspektywa się spełni, jeśli prędko się czegoś nie zrobi. I ja chciałbym w tym pomusz, włączyć się w ruch odnowy życia jako członek(bez urazy) kościoła w mojej parafii. I nie chcę być pokazywanym palcami, a zwłaszcza barwy smolistej.
Ale jak się więcej mnożyć, skoro współżyć to można dopiero po ślubie? Wcześniej nie można, więc trzeba zgadywać, czy się w ogóle będzie chciało. No bo bez współżycia ani rusz, bo ostatecznie ciała jamiste muszą zesztywnieć, żeby się życie przeniosło z chłopa na babę, a tu jak przypadkiem coś zesztywnieje to od razu grzech, bo myśli nieczyste. Ale od czystych myśli krew do ciał jamistych nijak nie zdoła napłynąć. Mogłoby w tej sytuacji bez wyjścia- że rodzić się można tylko z myśli nieczystych, ale zarazem trzeba zaciekle zwalczać myśl nieczystą- postawić na metodę in vitro, czyli bez kontaktu, naukowo, tomistycznie, bez żadnej myśli pożądliwej u niewiasty. Ale to też nie, bo się marnują plemniki, a poza tym żeby uzyskać nasienie od mężczyzny to trzeba go pierwej wystawić na piekielne pokusy przeglądania pism nieprzyzwoitych, co napędza przemysł pogardy i śmierci w krajach zgniłego zachodu.
Bo jednak potrzeba spowodować napłynięcie krwi do ciał jamistych, a tego się nie uzyska oglądając transmisję z obrad plenarnych Episkopatu Polski ani z wystąpienia sejmowego pani Sobeckiej. A potem trzeba wykonywać czynności inne, o których każdy prawdziwy katolik wolałby zapomnieć. Onanizm to jest, czyli grzech śmiertelny, bo jak nas Ksiądz uczył na religii, rączki trzymać należy na kołderce i myśli szatańskie odpędzać od siebie zaciekle. I niewiasta ma być niewinna i takoż mężczyzna, jako Adam i Ewa. Czyli najlepiej jakby to była pierwsza randka w ciemno – umawiasz się z nią na dziewiątą a około 16 z minutami jesteście już po ślubie.
Pierwszy to chyba przypadek, że ktoś poleca kupywać kota we worku. To jak tak, to niech se ksiądz kupi limuzynę w ciemno, nie widząc jej ani nie wsiadając do środka ani nie próbując wcześniej innych limuzyn. A najlepiej niech to zawsze będzie ford, czyli taka porządna, skromna dziewczyna z oazy, z odciśniętymi na brzuchu śladami po gumce od barchanów, tłustymi włosami i w sandałach. Ksiądz wiem, że wie o co chodzi, bo ma gust dobry i wie że ford g..wort i że ksiądz słusznie wybrał markę mercedes, jako zaduśćuczynienie za krzywdy narodu polskiego podczas II wojny światowej (reparacje wojenne). No ale jak wiem, to żeś se Wasza Świątobliwość pojeździł wcześniej sporo i tojotom i cytrynom i hujdajem i nawet beemka, ulubiona bryka naszego narodu polskiego, była na placu pod zakrystią. Czyli nie tak znów w ciemno.
No a tutaj to sprawdzić się nie da no i człowiek wpada jak śliwka w kompot, w którem już pływają i teściowa i matka moja i kuzyni, wujkowie i ciotki, a każdy to wielki autorytet moralny. I tak gasisz światło a oni razem z wami pod kołdrą – tego nie wolno, tamtego nie wolno, och, jakie to wstrętne, tego nigdy, przenigdy nie zrobię, nie jestem żadną dziwką, jestem porządna, czego Ty ode mnie chcesz Stefan, co ja ci jestem winna? I w płacz i w lament.
Tak więc po ślubie to się już specjalnie nie chce współżyć, bo człowiek nie dość że współżyje z całą grupą nacisku jednocześnie, to też ma inne sprawy na głowie, rodzinne, a nie współżycie. Czy ksiądz dobrodziej też kiedyś próbował współżyć po ślubie? Jeśli nie, to polecam doświadczyć. Polega to na tym, jakby codziennie na obiad była szczawiowa z rozgotowanym ryżem i mielony z ziemniakami tłuczonymi. I tak dzień w dzień. To miałby ksiądz apetyt jak wilk, czy raczej wybrałby głodówkę jak indyjski fakir? Bo teraz to widać że ksiądz na korzystnym wikcie, co mu szykuje panna Eugenia(bez urazy, wiem że nic z tych rzeczy, bo Eugenia w wieku księdza mamy) i dlatego aż miło popatrzeć, jak ksiądz nabiera boskich kształtów Wenus z Willendorfu. Ja se zatem myślę, to drugie.
A jeszcze nie dość że to samo, to ma być ciągle tak samo. Ksiądz mi w konfesjonale mówi, że jak się baba odwróci do mnie tyłem, to wtedy zagrożą mi piekielne męki, bo tak od tyłu to robią pederaści. No więc tak to nie, po francusku też nie, bo będzie piekło, zostaje tak że stara ma się położyć i czekać patrząc w sufit a chłop ma swoje wykonać, i żeby za przyjemnie nie było, bo jak jest przyjemnie, to człowiek zostanie rozpustnikiem, ale żeby koniecznie z tego były jakieś dzieci. Najlepiej dużo. Mogą być nawet dzieci niepełnosprawne. Byle tylko je trzymać z dala od Waszej Świątobliwości bo jak ciężar jest, to kościół nie jest od tego żeby go nosić, bo kościół ma inne sprawy na głowie, na przykład te, że trzeba odzyskać hektary lasu państwowego , co by go wyciąć i sprzedać do tartaku i potem ziemię pod deweloperkę, na większą chwałę bożą.
Tak że z tymi dzieciami to wy se miejcie, jako dobry przykład tego, że Pan Buk pokaże was grzeszników takim nieszczęściem jak takie biedne dziecko, ksiądz z troską pasterską pokiwa głową a baby na ulicy przeglądną i skomentują, że pokarało tak bo pewno z grzechu był.
No to człowiekowi już się nie chce. Bo jak jest za dużo dzieci, to zaraz jeść wołają, kupa w pieluchy, wczasy, szkoła. Nawet z tym pińcet plus nie da rady opędzić. No zaraz stara, co rok po ślubie przypomina Jej Wielmożność panią Krysię ze sejmu, bo w nocy podżera karkówkę wieprzową i jarzynowe sałatki na majonezie kieleckim, leży w pieleszach, bo to taka tradycja, że wszyscy tylko smolą piwencjum i baraszkują na grillu albo w makdonaldzie. I pędzi małżonka człowieka do roboty, najlepiej na saksy.
Księdzu to dobrze, bo nikogo nie musi utrzymywać, a jak kogo pogrzebie albo ochrzci to tyle dostaje, co człowiek na stanowisku w urzędzie gminy przez miesiąc. Jak człowiek już pojedzie za te granicę, w czeluści cywilizacji śmierci( śmierci nie śmierci, ale piniondz nie śmierdzi) odetchnie od ślubnej, to też niedobrze, bo to prowadzi do rozwodnictwa, a wszak rozwodnictwo to śmiertelny grzech i autostrada do piekła! A jeszcze gorzej jak po sobocie i smoleniu łiskacza w pubie pójdzie się z jakąś Gośką do niej do pokoju. Wtedy to się chce, Gośka niezabezpieczona (bo to przecież grzech, a my Polacy to katolicy), no i kłopot- zdrada – i ślad, znaczy pomiot diabelski, czyli bękart. Rano kac gigant, kac moralniak, sucho w mordzie od ćmików, a Gośka z zamglonymi oczami, przy nadziei, proponuje porzucenie baby w kraju. Ale małżeństwo rzecz święta, wejść nie ma parafii, to rozwodu kościelnego się nie załatwi. No ale też w tym dziennym świetle ta baba niewiele lepsza od własnej – ubytki uzębienia, cera żółta od fajek, obwisłe cycki. Widać że w zyciu jej nie wyszło. No tak, lepiej nie. Ale w końcu to jednak dziecko. No ale przecież nie to co trzeba, więc całe życie będą w gminie wytykać palcami. Proboszcz wyzwie na religii w szkole, po kolędzie się skrzywi, baby pod kościołem, co wszystko wiedzą spluną pogardliwie. I tak dzień w dzień, a ten sport, znaczy plucie na innego, to się jakoś w naszej parafii nikomu nie znudził. No to niech ona sobie urodzi, a ja do spowiedzi.
W sumie, to najlepiej przerwać zawczasu życie w takim błędzie zaczęte, bo żyć trzeba a tamto zaczęte, to jak mówiła pani Seneszyn to tylko zygota. Tego się teraz trzymajmy! Ale mimo że w błędzie poczęte, to życie od początku to to samo co człowiek. Nie ma różnicy. Planujemy zatem zbrodnię. Zbrodnia może i bardziej straszna jak zrzut bomby na Hiroszimę (bo ostatecznie nasza wojna jest sprawiedliwa a jak nasi zrzucają im na głowy to jest dobrze, szczególnie jak zrzucają coś na ciapatych).
Jest wybór, że jak się wykluje, to całe życie do dupy (rozbita rodzina, prawowita żona w upodleniu, pretensje teściów, alimenty, kwas i podział segmentu na pół), a jak się przerwie, to przecież i tak człowiek się wywinie, bo do spowiedzi pójdzie i jakoś to będzie. Bo na szczęście jest spowiedź. Cały rok robisz co chcesz a w Wielkanoc do spowiedzi i szafa gra – jest reset. Ważne żebyś tam był o odpowiedniej porze dnia.
Gorzej jest znacznie jak kto współżyje na kociom łapę, bez rejestracji, bo nawet jak szczęśliwy i ma dzieci i nikt nikogo nie łomocze, to i tak na nic to wszystko, bo to taplanie się w grzechu bez przerwy, czyli logicznie – dużo gorzej niż jeden grzech, czyli od czasu do czasu. Ostatecznie z Gośką był raz, potem może będzie z Grażyną, ale na szczęście nie ciągle, tylko po jednym razie. I ksiądz też człowiek, to drugiego człowieka zrozumie, bo to wina Gośki, bo miała długie nogi, wydęte usta i kusiła, jak doktor Ewa przy jabłoni. Ważne, żeby zachować w sobie to poczucie winy, czyli żal za grzechy. Byle nie za duży, bo trzeba iść rano do roboty. Bo człowiek wiadomo – co jakiś czas upadnie, czyli prześpi się z jakąś niewiastą. Więcej grzechów nie pamiętam. Ale z babą żyć tak codziennie jak mąż i żona a nie mieć certyfikatu z parafii to bezczelna seria grzechów bez końca, czyli uparte trwanie czyli jeden wielki skandal. Bez rejestracji ani rusz- ekskomunika- jak na tego Czecha Husa, co go cysorz sfajczył elegancko w Konstancji (a ja całe życie myślałem, że chodzi o Rumunię).
Więc skoro tak, to w samolot i na Słowację, i po ptokach, żeby tylko sąsiedzi nie widzieli. A jak kto nie ma na taką wycieczkę to chcąc niechcąc rodzi, a potem zły jak osa i skopie jak bachor wrzeszczy, bo skur… za dużo tak wrzeszczy, bo cicho ma być. Człowiek do niego Cichobyć! a on dalej swoje, to się proszę wysokiego sądu nie da utrzymać ręki z daleka od pasa. Bo ojciec też mnie lał, lała mnie matka, siostra na katechezie targała za uszy, to ja żem też targnął, tylko że trochę za silno i żem łeb ukręcił, ale spokój przynajmniej jest z tym bachorem. Bo bić dzieci trzeba, ksiądz sam to wszak rozumie, bo to część tradycyjnego wychowania. Tylko biciem wychowamy prawdziwych patriotów, tych co idą uparcie co miesiąc do prawdy i nic ich nie zatrzyma. Ale z drugiej strony sumienie człowieka gryzie, to może lepiej uważać, żeby nie poczynać? No nie…Kochany?! Nie da rady! Pigułka dzień po to grzech śmiertelny, pigułka przed dniem po to cyniczne igranie prokreacją, kondon to zbrodnia bo zaburza boskie plany. Co pozostaje?
Staranna obserwacja macicy i wspólne badanie śluzu ze środka baby. Ale super! To jest księże dobrodzieju tak ekscytujące, że już włosy na grzbiecie same dęba stają! Siedzimy sobie, grzebiemy razem miedzy nogami i spisujemy wyniki badań w książeczce do nabożeństwa. I jest wreszcie wzniośle, pięknie i po bożemu. Paciorek i spać. Ale dzieci dalej nie ma. Bo jak wypadnie ten podniosły dzień gotowości poczęcia, to ja jakoś wolę iść na mecz albo zostać w urzędzie gminy po godzinach.
Jak sam Ksiądz kanonik widzi, perspektyw świetlanych przed nami nie ma. Zwłaszcza, że ostatecznym ideałem człowieka są księża i zakonnice.
To ja serdecznie pozdrawiam Księdza Dobrodzieja, choć czarno to wszystko widzę.
Jerzy Józef Glaca