Tomasz Lach i Tomasz Hajto oraz stacja telewizyjna Eurosport są wątpliwymi bohaterami tej opowieści.
Mecz otwarcia polskiej piłkarskiej ekstraklasy: Wisła Kraków – Górnik Zabrze. Transmisja w Eurosporcie. Byłem na stadionie, lecz stanowiska komentatorów telewizyjnych były puste.
Mecz oglądałem przy ul. Reymonta, najgorsze przyszło później, gdy zobaczyłem go w telewizji. Stek bzdur płynący od komentatorów, paplanina, narzekanie, że nie rozpoznają piłkarzy bowiem mają kiepski przekaz do studia w Warszawie to niejedyne kwiatki.
Eurosport wypada fatalnie. Jest nieprzygotowany do kontraktu na mecze Ekstralasy, chociaż kilka lat temu taki sam kontrakt realizował. Stacja nie wysyła komentatorów na mecze w Polsce, mają oni mgliste pojęcie o polskiej lidze (mimo, że Hajto był piłkarzem i trenerem, a Lach komentuje Bundesligę). Eurosport wypada wręcz amatorsko przy relacjach w nc+, to porównanie ich zabija. Mordercze są szczególnie dywagacje Hajty, który potrafi pół godziny szukać w internecie jakiegoś nieistotnego szczegółu z historii ligi niemieckiej i czyni to w czasie komentowania… ligi polskiej. Chcecie nas katować w ten sposób przez kilka lat?
Krzysztof Mrówka
Tag: Tomasz Hajto
Adam Nawałka szuka czarownika
Z rozbawieniem patrzę na zabobonnych ludzi. To bywa śmieszne, żałosne, nie jest najczęściej szkodliwe dla innych osób. Kiedy zabobonny jest pierwszy trener piłkarskiej reprezentacji Polski, sytuacja staje się dziwna.
Adam Nawałka oplótł się zabobonami jak pajęczą siecią. Na wyjazdach gramy tylko w białych strojach, w czerwonych spodenkach gramy tylko na Stadionie Narodowym, w dniu meczu reprezentanci chodzą tylko w białych koszulkach polo, autobus z zawodnikami nie może się cofnąć (pod żadnym pozorem) gdy zajedzie za daleko. To zasady operetkowe, lecz nieszkodliwe, pozorna śmiesznostka.
Poważna jest jedna historia. Mecz w Dublinie – według Nawałki – musiał komentować duet Mateusz Borek – Tomasz Hajto. Dlaczego? Bo robili to podczas spotkania z Niemcami (Hajto grał w Niemczech, zna tamtejszy futbol). Wtedy osiągnęliśmy życiowy sukces i selekcjoner zdecydował, kto w Polsacie będzie komentować pojedynek z Irlandczykami.
Adam Nawałka oplótł się zabobonami jak pajęczą siecią.
Najlepsze, że nic w tym złego – w tej fanaberii – nie widzieli ani Zbigniew Boniek, szef PZPN (zadbał o odpowiednią godzinę i datę ligowego meczu Tychów, które szkoli Hajto) ani Marian Kmita, szef sportu w Polsacie.
Bońkowi nie można się dziwić – chce zrobić wszystko, aby reprezentacja osiągnęła dobry wynik. Wszak od tego zależy jego prezesura. Gdyby trzeba było, przeniósłby mecz Tychów na inny miesiąc nie patyczkując się.
Kmita zapewne nie wie, że właśnie utracił władzę na swoim poletku. Gdyby wiedział, nie zezwoliłby na taką manipulację – wszak właśnie przestał kierować tą redakcją. Kieruje nią duet Nawałka – Boniek. To ta para wystawia komentatorów, a Kmita tylko się cieszy, że zrobił coś dobrego dla reprezentacji.
Tymczasem czary nie wpływają na grę reprezentantów. Nic do niej nie ma osoba komentatora, kolor koszulek noszonych w dniu meczu i to, czy autobus zajechał metr za daleko czy nie zajechał. Takie rytuały są merytoryczną bzdurą.
Boniek, Nawałka i Kmita muszą sobie zdać sprawę, że reprezentacja ma wielkie problemy w środku pola – brak w składzie piłkarza-lidera, który opanuje sytuację w strefie środkowej, rzuci piłkę na skrzydła, zwolni i przyspieszy grę. Tak długo jak selekcjoner nie znajdzie takiego piłkarza, będziemy pozostawać bardzo średnią ekipą, w Dublinie, Berlinie, Glasgow bronić się panicznie i bez ostatecznego powodzenia, a do mistrzostw świata nie pasować. Nie znajdziemy w trakcie tych eliminacji potrzebnego piłkarza – nie mamy człowieka o wymaganych parametrach, Nawałka szukał i nie znalazł. Narodowa drużyna opiera się na chciejstwie, a nie na talentach i pracy od podstaw.
Nawałce pozostaje zatrudnienie czarownika. Sam się postawił w tej dziwacznej sytuacji akceptując zaklęcia rodem z magii.
Krzysztof Mrówka