Rys. Digger
Gdym się obudził, Władysław Gomułka uspokajał nas przez odbiornik radiowy. Mieszkanie było niewielkie, za oknem w oddali wzgórza przyprószone śniegiem. Nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy, ale domostwo gdzie mieszkaliśmy posadowiono na samym skraju miasta. Były to najprawdziwsze peryferia. Dziecku to położenie zupełnie nie przeszkadzało, a rodzice mieli blisko do pracy w kombinacie.
Czasy były spokojne, ale mimo to Pierwszy Sekretarz poczuł się w obowiązku żeby przerwać swoje zajęcia, usiąść przy kartce papieru i skreślić kilka zdań otuchy, i wyczytać je ku pokrzepieniu serc przy mikrofonie Polskiego Radia. Jako jeden z nielicznych na kuli ziemskiej mógł to czynić, ilekroć tylko miał ochotę. W tamtych czasach audycje szły na żywo. Towarzysz Pierwszy Sekretarz nie miał w dzieciństwie łatwo, więc wszyscy, a dzieci najmocniej, trzymaliśmy kciuki, żeby dociągnął do ostatniego wyrazu, nie gubiąc po drodze zbyt wielu liter. I wspomagany przez masy, jak za każdym takim razem, dał radę.
Patelnia od Cyganów
Tato niedługo potem powrócił z kombinatu, siostra wróciła z liceum, babcia usmażyła na kupionej od Cyganów (to słowo to archaizm, bo w zamierzchłych czasach nie wiedzieliśmy o istnieniu Romów, wiec proszę się nie oburzać, żem wstrętny rasista) pyzy z mięsem. Do tego herbata bawarka, bo mleko każdego ranka ktoś uczynny pozostawiał przy wycieraczce. A i dlatego też bawarka, że kupienie cytryn było nie lada wyczynem. Cytryny jednak pod tą szerokością geograficzną zastępowała z powodzeniem cebula, kiszona kapusta, a w moich czasach dziecinnych dodatkowo powszechna opieka zdrowotna. Na koniec nadeszła z biura mama, a nasz pies zamerdał ogonkiem. Idylla.
Tato po obiedzie wypoczywał kojąc skołatane w pracy nerwy lekturą gazety. W gazecie przewidujący dziennikarze starali się – jak to im nakazywał Pierwszy Sekretarz – uspokoić społeczeństwo. Bo nikomu niepotrzebne są nerwy, bo trzeba mieć spokojną codzienność, bo tak było przecież lepiej dla dzieci i ich rodzin.
Informacje prasowe nie niosły emocji, co łatwo można było wywnioskować z obserwacji otoczenia, nawet będąc, jak ja naonczas, człowiekiem niepiśmiennym. Tato bowiem miał za każdym razem tę samą nieobecną minę przy lekturze. Po chwili zaś zapadał w płytką drzemkę.
Gdy w domu pojawił się telewizor, można było odłożyć dziennik na bok i oddać się kontemplacji tego cudu dwudziestowiecznej elektroniki, kupionego w ZURiT na korzystne raty. Programy w centrali starannie dobierano, tak, że napięcie emocjonalne z rzadka jedynie się tam pojawiało.
Kobra trzymała
Najczęściej w czwartkowe wieczory. Jako nieco bardziej od innych wrażliwe dziecko dygotałem ze strachu obserwując frenetyczne manewry rysunkowego węża, wykonującego taniec do niemniej niż obraz intrygującej muzyki. Ten teatr trzymał rzeczywiście w napięciu, ale trwało to tylko kilkadziesiąt minut, a jeśli stres spodziewany przekroczyć mógł dopuszczalną normę, mama wyprowadzała mnie zawczasu do kuchni.
Potem była noc, potem następny dzień. Potem zrobiłem się nie wiedzieć kiedy duży, a miejsce w którym był mój raj zostało bezpowrotnie utracone. Istnieje jedynie w moich zapewne niezbyt ekscytujących dla Czytelników wspomnieniach. Niemniej bardzo tęsknię za tatą, babcią, dziadkiem, bo ich już nie ma na tym świecie i nie mogę choćby przez chwilę popatrzeć im w oczy.
Dziś sam jestem w tym samym mniej więcej wieku co oni, bo dziecku wszyscy dorośli wydają się jednakowo starzy. Nie tęsknię zaś zupełnie – przyznaję to bez uczucia zakłopotania – za melorecytacją poezji agitacyjnej w wykonaniu tow. Wiesława. Życzę mu jedynie, żeby Pan Bóg wybaczył mu grzechy i żebyśmy w miarę możliwości nigdy się nie spotkali w wiecznej pomroce dziejów.
Po latach obserwacji świata człowiek, który dobrnął wreszcie do smugi cienia wie już, że wszystko co ludzkie jest skomplikowane, przepełnione rozczarowaniami, daremne i skończone…
Odkurzone rekwizyty
Tymczasem od jesieni 2015 roku, po wygranych przez wieloletnią twardą opozycję wyborach, obserwuję ze zdumieniem, że w tym całkowicie odmienionym miejscu jakim jest mój kawałek świata, pojawiają się starannie odkurzone rekwizyty.
Jest już spokojniej w programach telewizyjnych i radiowych. Dziennikarze promują swojskość, na czele rządu osoba do złudzenia przypominającą moją babcię. W telewizji Sonda i Teleranek witają dziatwę wesołym „kukuryku” (to znaczy nie jestem tego do końca pewien czy ten sygnał jest identyczny jak przed laty, bo staram się telewizji nie oglądać, z tym że dla oddania sprawiedliwości nowym włodarzom kraju oświadczam uroczyście, że pozbyłem się telewizora już na przełomie wieków). W Dwójce co chwila festiwale folklorystyczne, minister kultury zamiast brnąć w niepokojące kontrowersje najchętniej wspierałby wieczornice w koszarach, minister obrony narodowej odkrył na nowo geniusz cywilizacyjny ORMO, zaś minister gospodarki zachwycił się własnym planem ponownej motoryzacji.
Teraz jednak wszyscy na świecie są zdania, że dni motoryzacji są raczej policzone, dlatego my spróbujemy auta na prąd. Takie same zresztą elektromobile jeździły na kolejowych dworcach gdy wsiadaliśmy z rodzicami do kuszety wyruszając pociągiem ciągniętym przez lokomotywę z Chrzanowa na wczasy. Widać od razu, że władza czerpie z tradycji garściami.
Naczelnik do mnie mruga
Jest i Naczelnik tego wszystkiego, który mruga do mnie, zmęczonego niepewnością i przerażającymi doniesieniami ze świata – obrazami przewróconych łajb pełnych oszalałych ze strachu ludzi na Morzu Śródziemnym, wybuchających eksponatów w muzeach w Iraku, poderżniętych gardeł chrześcijan na obrzeżach Aleppo.
Starszy pan stara się być dla mnie miły (pod warunkiem oczywiście, że się z nim we wszystkim zgadzam i wykorzystuję swoją szansę, aby siedzieć cicho) i solennie zapewnia, że on to przecież załatwi. Że będą z powrotem pyzy z mięsem, bawarka, kapustka i robota w kombinacie. Tylko żeby to się spełniło, muszę z powrotem nałożyć pieluszkę, gatki, wełnianą czapeczkę i położyć się spać otulony kołderką. Gdy tak będę zasypiać, ukoi mnie do snu spokojne przemówienie Naczelnika. To on nam napisał scenariusz i reżyseruje teraźniejszość. A komu jak komu – reżyserowi naprawdę nie wolno przeszkadzać!
Digger