Czy Krzysztof tego chce?

Krzysztof Mączyński. Fot. Wisła SA

Legia chce pozyskać Krzysztofa Mączyńskiego z Wisły? Nic łatwiejszego. Ten sposób już przećwiczono.

Oferujecie za mało za reprezentanta Polski? Wejdźcie na ścieżkę, gdzie nie płaci się wcale. Z udziałem stołecznych mediów zrobicie zadymkę w prasie, telewizji i internecie. Na tak przygotowanym gruncie sadzicie wywiad z zainteresowanym, że krakowski klub mu nie płaci od lutego. Podlewacie przeciekiem, że właśnie wybiera dom w podwarszawskiej miejscowości z widokiem na las. Na końcu piłkarz pisze do PZPN prośbę o rozwiązanie kontraktu z winy klubu, który nie tylko, że mu nie płaci, ale też nie stwarza warunków do rozwoju, każe w zimie trenować na sztucznej trawie, a w mieście śmierdzi.

Wyszło z bramkarzem Cierzniakiem, który miał ważny kontrakt z Wisłą. PZPN umowę rozwiązał z winy klubu, bowiem Legia potrzebowała bramkarza. To zbulwersowało Kraków i piłkarskie środowisko. Teraz Legia potrzebuje Mączyńskiego. Gdzie stołeczni mają polski system kontraktowy, nie muszę pisać.

Ważny warunek – wychowanek Wisły musi chcieć takiej formy opuszczenia Krakowa. To, że pragnie odejść teraz, jest jasne. Ale czy do Legii… To, że Wisła musi go teraz sprzedać, też jest jasne. Za pół roku podpisze umowę z kim będzie chcieć, za rok odejdzie za darmo. Aby nie wzmacniać polskiej konkurencji najlepszy byłby transfer za granicę. Zimą dwie takie próby jednak nie powiodły się. A on jest podporą pierwszej reprezentacji i ma swoją cenę.

Jeszcze jeden wariant – KM gra do końca umowy w Wiśe, co prawda odchodzi za rok za darmo, ale Wisła bierze pieniądze od FIFA za jego wyjazd na finały MŚ w Rosji. Nie w kij dmuchał.

Krzysztof Mrówka

PS Bohater tej opowieści ma tak jak ja na imię, takie same inicjały, pochodzi z tego samego miasta. Przypadek? Nie sądzę.

90 czyli 100 minut

Jaki sens ma rozgrywanie ostatniej kolejki w ligach piłkarskich o tej samej godzinie?

Po ostatnim meczu Jagiellonia – Lech nie ma to żadnego sensu. Owszem, wszystkie pierwsze połowy meczów zaczęły się o tej samej porze. Tak, wszystkie drugie połowy rozpoczęto dokładnie o godz. 19. Co z tego, skoro kluczowy mecz w Białymstoku skończył się 10 minut po ostatnim gwizdku pojedynku Legia – Lechia?

To był dobry czas, aby Jagiellonia – wiedząc, że Legia tylko zremisowała – strzeliła jednego gola, wygrała i sięgnęła po tytuł. Nie powiodło się, ale czas był.

Posłużono się starym trikiem – kibice gospodarzy zrobili zadymkę, rzucili na murawę tony papieru toaletowego. Czas na sprzątanie był czasem na zdobycie bramki/bramek na wagę tytułu.

Niech nas nie zwiedzie, że bramka nie padła. Ten proceder ujawnił lukę w systemie. Ośmieszył ideę jednej pory dla wszystkich spotkań. Teraz wypatruję pomysłów PZPN i Ekstraklasy SA na rozwiązanie problemu. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.

Krzysztof Mrówka

Gdzie jesteście żurnaliści-sługusi?

poland-909261

Ciężkie lata Legia ma uprzywilejowaną pozycję w polskiej piłce. Było tak za czasów CWKS, gdy wojsko rządziło w kraju, jest tak nadal. Niestety dla Legii – to jej nic nie daje. Poza krajem.

Wyrwać zawodnika z ważnym kontraktem z innego klubu ekstraklasy – proszę bardzo. Usłużny PZPN rozwiązał kontrakt bramkarza Cierzniaka z Wisłą i na tacy przyniósł go na Łazienkowską 3. Teraz od wielu miesięcy nie chce zebrać się ciało odwoławcze. Legia dopuściła się niegodnego czynu, pomocnikami były warszawskie media (to było podłe, dziennikarze) i PZPN.
W kraju od lat najgorsze żule z czarną „L” na szalikach terroryzują polskie i zagraniczne stadiony – PZPN nigdy nie zrobił z tym porządku, nie potrafiła poradzić sobie z problemem Legia.
Czas całowania po czołach mija jednak, gdy wchodzi się do Europy. Tam nie patyczkują się zarówno na boiskach (gdzie nie ma już przyjaznych sędziów, kwalifikatorów) jak w centrali UEFA. Stąd kary i płacz w Warszawie.
Będzie tak stale, gdy w kraju związek będzie hołubić Legię, pozwalać na szwindle sędziów (ostatni w spotkaniu z Lechem, lista wcześniejszych jest BARDZO DŁUGA, na wielu takich meczach byłem) i pomagać w kantach działaczy (przykład – Cierzniak) oraz wspierać pseudokibiców.
Dość tego, bo skutkiem jest drastyczne kompromitowanie polskiego futbolu za granicą. Ogon kręci psem.
Krzysztof Mrówka

PS Sprowadzenie Radosława Cierzniaka z roli bohatera (w Krakowie) do zera (w Warszawie) to arcydzieło menedżerskiej roboty. Gdzie teraz jesteście żurnaliści-sługusi, którzy przyłożyliście rękę?
KM

Jesteśmy w polskim piekle

Legia próbowała ratować się akcją w Futbol News. Bez skutku
Legia próbowała ratować się akcją w Futbol News. Bez skutku
W trakcie meczu Legia – Piast na trybunie zajmowanej przez najbardziej zagorzałych fanów stołecznej drużyny – tzw. Żylecie – wywieszono transparent o treści: „KOD, Nowoczesna, GW, Lis, Olejnik – inne ladacznice, dla was nie będzie gwizdów, będą szubienice!”. Jest to wielopiętrowy, kryminalny skandal.

Po pierwsze warszawscy „najbardziej zagorzali” uporczywie działają w warunkach recydywy. Mają bardzo dużo na sumieniu zarówno w Europie, jak i w polskich rozgrywkach. Udowodnili, że to grupa niereformowalna i niepoważna.
Po drugie klub – przez trzy czwarte meczu tolerował transparent na trybunach. Dopiero w końcówce zniknął, lecz fatalne wrażenie zostało. Jeśli kierownictwo Legii przez ten czas akceptowało transparent o powyższej treści to oznacza, że wydawało mu się to zgodne z normami, prawem, zdrowym rozsądkiem. Kierownictwo klubu było na meczu, cieszyło się z wygranej Legii i nie zareagowało od razu. Bało się tłumów? W takim razie kto rządzi na Łazienkowskiej 3? Oczywiście „najbardziej zagorzali”, nie Leśnodorski, to jasne.
„Od wielu lat konsekwentnie i otwarcie głosimy, że stadion nie jest właściwą przestrzenią dla demonstracji o charakterze politycznym. Dodatkowo uważamy za całkowicie niedopuszczalne jakiekolwiek odniesienia do przemocy. Przy Łazienkowskiej nie ma miejsca dla tego typu treści, a nasz stadion pozostaje zawsze otwarty dla wszystkich chcących wspierać Legię Warszawa” – napisano w oświadczeniu na oficjalnej stronie stołecznego klubu.
To jednak za mało – po meczu pisać można wszystko. Trzeba było działać w trakcie spotkania. Wszak ktoś ten gigantyczny baner wniósł na stadion, ktoś na to zezwolił, ktoś wywiesił, ktoś utrzymywał przez ponad godzinę. Czyli prezes Leśnodorski nie kontroluje spraw dziejących się na obiekcie. Co było do udowodnienia.
Po trzecie środowisko „najbardziej zagorzałych” – nie uczy się niczego od nikogo. Uprawia politykę (vide treść transparentu), stoi po stronie PiS przeciwko opozycji, zwalcza tych, którzy gwizdali na Dudę na Stadione Narodowym. Tymczasem kluby sportowe dlatego przetrwały po 110-100 lat (jak Legia) w Polsce lub o wiele dłużej (jak w Anglii), że trzymają się z daleka od bieżącej polityki. Dlaczego lepiej trzymać się z daleka od polityki? Bo dzisiaj PiS jest na wierzchu (ze swoją anachroniczną frazeologią a la żołnierze wyklęci), a jutro jego zawracanie Polski kijem stanie się wstydliwą przeszłością. Wtedy ci, którzy szli z PiS i uprawiali politykę na trybunach, staną się śmieszni. Razem z nimi ich klub. Fani Legii ani żadni inni nie przeszkodzą Polakom gwizdać na Dudę czy na Szydło (np. w hali w Krakowie). To jest bieżąca polityka, na którą szalikowcy nie mają wpływu, lecz są za to mocno operetkowi.
Po czwarte legijne tuby. Jest nią m.in. portal Futbol News, który szybko zareagował artykułem pt. Jeden głupi transparent, a krzyku co niemiara… Otóż trzeba wiedzieć autorom wspierającego Legię portalu, że bagatelizowanie wybryków fanów Legii nie ma żadnych szans – transparent był wysoce obraźliwy dla osób i organizacji. Stąd też złożone do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Wszak na banerze grożoną śmiercią. Źle się bawicie redaktorzy z Futbol News.
Krzysztof Mrówka

Kłamstwa są solą futbolu


Polskich kibiców futbolu grzała ostatnio sprawa fińskiego pomocnika Lecha – Kaspera Hamalainena. Ciekawe, że kibice nie widzą w tej sprawie kłamstwa. A jest.

Jesienią z Lecha wyszła informacja, że Fin nie będzie już grać w Poznaniu i ze względów rodzinnych wróci do swojego kraju. Czytelnicy takiego komunikatu między wierszami wyczytali, że Kasper w Lechu grał długo, chętnie, a wracać do domu musi z uwagi na dobro rodziny. Życie dopisało jednak do tej lektury swój komentarz.
Otóż Fin tak długo, jak trwał sezon, udawał „sprawy rodzinne” i to, że jest w Poznaniu szczęśliwy, lecz te „sprawy rodzinne”… Kiedy runda się skończyła i Kasper nie musi już się spodziewać reakcji fanów Lecha, na jaw wyszły nowe fakty. Fin siedzi wygodnie, a oferty spływają z licznych klubów Europy. „Sprawy rodzinne” już nie są palące, a zawodnik wybiera między ofertami z krajów ciepłych i cieplejszych, a nawet Legią.

Piłkarza Guardiolę odstrzelono demonstracyjnie z szybkością pisowskiego ekspresu, który demoluje teraz Polskę.

Miał do tego prawo, jego kontrakt wygasł w Sylwestra 2015 roku. Opowieści o rodzinie były kłamstwem, bowiem nie przyznał się, że nie chce już grać w Lechu. Czy to dlatego, że sportowy poziom nie był za wysoki, czy dlatego, że w Poznaniu nie płacili godziwie – nie wiemy. Na pewno jednak wiemy, że jeden z najlepszych piłkarzy w polskiej ekstraklasie zdecydował się odejść za darmo do innego kraju. To porażka Lecha, który nie zatrzymał swej gwiazdy. Podobnie było z Wisłą i Stiliciem – nie miała pieniędzy na zatrzymanie Bośniaka, który gra w APOEL-u Nikozja. To ukazuje sprawy w prawdziwym świetle – klubów polskiej estraklasy nie stać na dobrych piłkarzy, dlatego nie odgrywają te kluby w Europie żadnej roli i dlatego też na ich mecze nie przychodzą tłumy. Gospodarka ma się niby dobrze, a pieniędzy w futbolu jak nie było, tak nie ma.
– – – – –
Sergi Guardiola ostatnio przeszedł z madryckiego Alcoron do rezerw Barcelony. Był tam kilka godzin, bowiem okazało się, że na Tweeterze publikował wcześniej agresywne wpisy pod adresem CF Barcelona i Katalonii (Katalończyków). Piłkarza odstrzelono demonstracyjnie z szybkością pisowskiego ekspresu, który demoluje teraz Polskę. Guardiola miał dobre nazwisko do gry w Barcelonie, ale nikt nie pozwoli sobie na aż tak wielkie kukułcze jajo.
Inaczej jest w naszym kraju – Tadeusz Pawłowski przyjął pracę w Wiśle i będzie musiał codziennie witać się ze Zdzisławem Kapką, chociaż od 1982 roku mówił, że Kapce już nigdy ręki nie poda. Po co kłamał? Po pierwsze nigdy nie mówi się „nigdy” (nie tylko w futbolu), po drugie forsa nie śmierdzi. Czyli Pawłowski jest śmieszny, a nawet operetkowy.
Krzysztof Mrówka

Dzicz to dzicz – hazard full wypas

Kiedyś to nasi kibole byli tacy, W piłkarzy gości rzucano butelkami, kamieniami, czym popadło. Nóż w głowie Dino Baggio z Parmy w 1998 r. jest pewnym symbolem. Teraz to my oburzamy się, gdy nasz piłkarz gdzieś dostanie kamieniem w głowę. Słusznie się oburzamy, ale czy sympatycy polskich klubów piłkarskich są i teraz bez winy?

Zacznijmy od troglodytów z Bałkanów. Czy to Czarnogóra, czy Albania, czy gra reprezentacja Polski, Rosji czy nasz klub – jest to samo. Bandyci na trybunach miotają czym popadnie. Jazda do Podgoricy czy Tirany to hazard full wypas. Można stracić życie, zdrowie lub mienie. Jest po prostu skrajnie niebezpiecznie.
Oczywiście dla normalsów – kibiców, którzy przyjechaliby tam jak na mecz siatkówki, rzec można w celach krajoznawczych, towarzyskich. Dla prawdziwej polskiej bandyterki to atrakcja nie lada – można zmierzyć się z prawdziwym wrogiem, zrobić bydło, jakiego świat nie widział i to wszystko pod hasłem obrony własnego gardła. Dla hoolsów to cenne doświadczenie – wszak można też zostać zabitym w jakimś potwornym kotle. Gdy się jednak przeżywa walkę w stylu „wszyscy na wszystkich” wartość hoolsa rośnie proporcjonalnie do porcji krwi na butach.
W istocie tamci troglodyci są równi naszym troglodytom, którzy jednak mają o wiele lepsze warunki działania – w Polsce żyje się lepiej, można niemal wszędzie podróżować i zawierać stosowne sojusze, np. z faszystami z Rzymu.
Walkower dla Legii po meczu w Tiranie z Kukesi? Jak najbardziej słuszny. Widziałem dantejskie sceny i grad przedmiotów lecących w legionistów. Zamknięty stadion w Podgoricy? Oczywistość po tym, jak bramkarz Rosji został poczęstowany racą w głowę na początku spotkania.
Wyobrażacie sobie europejski futbol bez Albanii i Czarnogóry? Na razie na pewno to konieczność. Musimy odpocząć od nich – trzeba przechodzić na drugą stronę ulicy, gdy ma się takiego znajomego.
Ostro, panie Platini, z tą żulernią.
Krzysztof Mrówka

Zaczynajmy tę zabawę w śniegu i błocie!

Startuje wiosenna runda piłkarskiej ekstraklasy w Polsce. W naszym klimacie to oczywiście bez sensu grać w środku zimy, a nie grać w lecie, ale skoro wybraliśmy Europę, to będziemy mieć – na początku – mecze w śniegu i błocie. Transferowa gorączka potrwa do końca lutego.

Nie okłamujmy się – faworytem rozgrywek jest Legia. Ma pieniądze na transfery i je przeprowadza. Skład jest coraz silniejszy i powtórka z mistrzostwa realna. Dominik Furman co prawda zbłaźnił się w Tuluzie, ale cały czas umie grać w piłkę i wzmocni kadrę warszawian. Michał Masłowski z Zawiszy to jeden z najzdolniejszych polskich pomocników i był smakowitym kąskiem na rynku transferowym. Wreszcie Arkadiusz Malarz z Bełchatowa – rutynowany bramkarz zabezpieczy tyły i zmusi Kuciaka do pracy.

Legia wiosną krótko pobawi się w europejskich pucharach, by potem skoncentrować na lidze. Ekipa przegrywała tylko w związku z meczami w europejskich pucharach – gdy ten element przeminie, zespół będzie mieć prostą drogę do tytułu. Czy uda się w stolicy stworzyć team na miarę Ligi Mistrzów? Musi odpowiedzieć kasjer.

Legii na plecach wisieć będzie Lech, lecz z wielkich planów transferowych trenera Macieja Skorży niewiele wyszło. Sprowadził Davida Holmana z Ferencvarosu i Tamasa Kadara z Diosgyor (ulubiony w Poznaniu kierunek węgierski) oraz Arnauda Sutchiuna-Djouma z Turcji. Chciał Semira Stilica z Wisły, lecz to na razie (?) się nie powiodło. Lech będzie gonić, lecz to jeszcze nie jest mistrzowski zespół.

Czy uda się w stolicy stworzyć team na miarę Ligi Mistrzów? Musi odpowiedzieć kasjer.

Śląsk na starcie rundy ma trzy punkty straty to Legii, lecz po odejściu Sebastiana Mili do Lechii Gdańsk, w sile ekipy przesunął się za Lecha. Przyszli co prawda Andrei Ciolacu z Rapidu Bukareszt, Peter Grajciar z Graffinu Vlaszim, Milosz Laczny (nie miał klubu) i Bartosz Machaj z Miedzi, lecz klub ma kłopoty finansowe, a nabytki są niewiadomą. Tak się nie robi mistrzostwa, że sprzedaje się prawdziwego lidera w życiowej formie. To pokazuje mizerię klubu.

Następna w tabeli jest Wisła, lecz z takimi kłopotami finansowymi i wątłym składem walka o tytuł jest niemożliwa. Do składu wrócił bramkarz Michał Miśkiewicz (odszedł w lecie, doznał kontuzji, sam sfinansował swoją operację i… wrócił na Reymonta), lecz to ruch paniczny. Po kontuzji wróci też pomocnik Ostoja Stjepanovicz, lecz daleko mu do klasy Sobolewskiego czy Wilka, poprzedników na jego pozycji. Poza tym wypożyczanie swoich graczy do innych drużyn, oszczędności, czyli bezruch, pozorowane testowanie bezrobotnych Murzynów – pełna kapitulacja. Bez pieniędzy taki klub jak Wisła nie podniesie się.

Pozostała część stawki będzie się przyglądać walce o mistrzostwo, podkładać nogę komu się da i celować w pierwszą, bezpieczną ósemkę. Są to Jagiellonia, maksymalnie zadłużony Górnik Zabrze, Pogoń i Podbeskidzie oraz Bełchatów, Piast i Górnik Łęczna.

Od Cracovii zaczyna się grupa zagrożona spadkiem. Z dna już nie wydostanie się Zawisza (sprzedał swojego najlepszego piłkarza, od początku odstawał od stawki), zaś z grupy Ruch, Korona, Lechia i Cracovia spaść może każdy.

Gdańszczanie jednak z takimi nowymi zawodnikami zapewne się utrzymają, a może nawet sięgną po coś więcej. Trafili tam bowiem Mila, Łukasz Budziłek z Legii, Gerson z Petrolulu Ploeszti, Donatas Kazlauskas z Kłajpedy, Jakub Wawrzyniak z Amkaru Perm i Grzegorz Wojtkowiak z TSV Monachium.

Cracovia także sprowadziła kilku piłkarzy i przewietrzyła skład, lecz w okresie przygotowawczym gra słabo, a najbliższa forma jest niewiadomą. Pieniędzy nie ma Ruch, odkurzył starego znajomego w osobie Rafała Grodzickiego, przyszli jeszcze dwaj zawodnicy i klubu może nie uratować nawet były trener reprezentacji Polski.

Korona? Szczęście, że gra dalej, bo miasto chciało już klub spisać na straty. Trybuny nigdy nie są pełne – widać dobitnie, że kielczan futbol nie interesuje. Transfery i przymiarki nie mieszczą się na jednej kartce, lecz słabe to jest bardzo…

Wszelakie spekulacje przed rundą proszę brać ostrożnie – pomny jestem fantastycznych wiosen ŁKS-u. To prawda, łodzianie mieli wspaniałe wiosny, lecz gdzie klub jest teraz?

Krzysztof Mrówka