90 czyli 100 minut

Jaki sens ma rozgrywanie ostatniej kolejki w ligach piłkarskich o tej samej godzinie?

Po ostatnim meczu Jagiellonia – Lech nie ma to żadnego sensu. Owszem, wszystkie pierwsze połowy meczów zaczęły się o tej samej porze. Tak, wszystkie drugie połowy rozpoczęto dokładnie o godz. 19. Co z tego, skoro kluczowy mecz w Białymstoku skończył się 10 minut po ostatnim gwizdku pojedynku Legia – Lechia?

To był dobry czas, aby Jagiellonia – wiedząc, że Legia tylko zremisowała – strzeliła jednego gola, wygrała i sięgnęła po tytuł. Nie powiodło się, ale czas był.

Posłużono się starym trikiem – kibice gospodarzy zrobili zadymkę, rzucili na murawę tony papieru toaletowego. Czas na sprzątanie był czasem na zdobycie bramki/bramek na wagę tytułu.

Niech nas nie zwiedzie, że bramka nie padła. Ten proceder ujawnił lukę w systemie. Ośmieszył ideę jednej pory dla wszystkich spotkań. Teraz wypatruję pomysłów PZPN i Ekstraklasy SA na rozwiązanie problemu. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.

Krzysztof Mrówka

Kłamstwa są solą futbolu


Polskich kibiców futbolu grzała ostatnio sprawa fińskiego pomocnika Lecha – Kaspera Hamalainena. Ciekawe, że kibice nie widzą w tej sprawie kłamstwa. A jest.

Jesienią z Lecha wyszła informacja, że Fin nie będzie już grać w Poznaniu i ze względów rodzinnych wróci do swojego kraju. Czytelnicy takiego komunikatu między wierszami wyczytali, że Kasper w Lechu grał długo, chętnie, a wracać do domu musi z uwagi na dobro rodziny. Życie dopisało jednak do tej lektury swój komentarz.
Otóż Fin tak długo, jak trwał sezon, udawał „sprawy rodzinne” i to, że jest w Poznaniu szczęśliwy, lecz te „sprawy rodzinne”… Kiedy runda się skończyła i Kasper nie musi już się spodziewać reakcji fanów Lecha, na jaw wyszły nowe fakty. Fin siedzi wygodnie, a oferty spływają z licznych klubów Europy. „Sprawy rodzinne” już nie są palące, a zawodnik wybiera między ofertami z krajów ciepłych i cieplejszych, a nawet Legią.

Piłkarza Guardiolę odstrzelono demonstracyjnie z szybkością pisowskiego ekspresu, który demoluje teraz Polskę.

Miał do tego prawo, jego kontrakt wygasł w Sylwestra 2015 roku. Opowieści o rodzinie były kłamstwem, bowiem nie przyznał się, że nie chce już grać w Lechu. Czy to dlatego, że sportowy poziom nie był za wysoki, czy dlatego, że w Poznaniu nie płacili godziwie – nie wiemy. Na pewno jednak wiemy, że jeden z najlepszych piłkarzy w polskiej ekstraklasie zdecydował się odejść za darmo do innego kraju. To porażka Lecha, który nie zatrzymał swej gwiazdy. Podobnie było z Wisłą i Stiliciem – nie miała pieniędzy na zatrzymanie Bośniaka, który gra w APOEL-u Nikozja. To ukazuje sprawy w prawdziwym świetle – klubów polskiej estraklasy nie stać na dobrych piłkarzy, dlatego nie odgrywają te kluby w Europie żadnej roli i dlatego też na ich mecze nie przychodzą tłumy. Gospodarka ma się niby dobrze, a pieniędzy w futbolu jak nie było, tak nie ma.
– – – – –
Sergi Guardiola ostatnio przeszedł z madryckiego Alcoron do rezerw Barcelony. Był tam kilka godzin, bowiem okazało się, że na Tweeterze publikował wcześniej agresywne wpisy pod adresem CF Barcelona i Katalonii (Katalończyków). Piłkarza odstrzelono demonstracyjnie z szybkością pisowskiego ekspresu, który demoluje teraz Polskę. Guardiola miał dobre nazwisko do gry w Barcelonie, ale nikt nie pozwoli sobie na aż tak wielkie kukułcze jajo.
Inaczej jest w naszym kraju – Tadeusz Pawłowski przyjął pracę w Wiśle i będzie musiał codziennie witać się ze Zdzisławem Kapką, chociaż od 1982 roku mówił, że Kapce już nigdy ręki nie poda. Po co kłamał? Po pierwsze nigdy nie mówi się „nigdy” (nie tylko w futbolu), po drugie forsa nie śmierdzi. Czyli Pawłowski jest śmieszny, a nawet operetkowy.
Krzysztof Mrówka

Zaczynajmy tę zabawę w śniegu i błocie!

Startuje wiosenna runda piłkarskiej ekstraklasy w Polsce. W naszym klimacie to oczywiście bez sensu grać w środku zimy, a nie grać w lecie, ale skoro wybraliśmy Europę, to będziemy mieć – na początku – mecze w śniegu i błocie. Transferowa gorączka potrwa do końca lutego.

Nie okłamujmy się – faworytem rozgrywek jest Legia. Ma pieniądze na transfery i je przeprowadza. Skład jest coraz silniejszy i powtórka z mistrzostwa realna. Dominik Furman co prawda zbłaźnił się w Tuluzie, ale cały czas umie grać w piłkę i wzmocni kadrę warszawian. Michał Masłowski z Zawiszy to jeden z najzdolniejszych polskich pomocników i był smakowitym kąskiem na rynku transferowym. Wreszcie Arkadiusz Malarz z Bełchatowa – rutynowany bramkarz zabezpieczy tyły i zmusi Kuciaka do pracy.

Legia wiosną krótko pobawi się w europejskich pucharach, by potem skoncentrować na lidze. Ekipa przegrywała tylko w związku z meczami w europejskich pucharach – gdy ten element przeminie, zespół będzie mieć prostą drogę do tytułu. Czy uda się w stolicy stworzyć team na miarę Ligi Mistrzów? Musi odpowiedzieć kasjer.

Legii na plecach wisieć będzie Lech, lecz z wielkich planów transferowych trenera Macieja Skorży niewiele wyszło. Sprowadził Davida Holmana z Ferencvarosu i Tamasa Kadara z Diosgyor (ulubiony w Poznaniu kierunek węgierski) oraz Arnauda Sutchiuna-Djouma z Turcji. Chciał Semira Stilica z Wisły, lecz to na razie (?) się nie powiodło. Lech będzie gonić, lecz to jeszcze nie jest mistrzowski zespół.

Czy uda się w stolicy stworzyć team na miarę Ligi Mistrzów? Musi odpowiedzieć kasjer.

Śląsk na starcie rundy ma trzy punkty straty to Legii, lecz po odejściu Sebastiana Mili do Lechii Gdańsk, w sile ekipy przesunął się za Lecha. Przyszli co prawda Andrei Ciolacu z Rapidu Bukareszt, Peter Grajciar z Graffinu Vlaszim, Milosz Laczny (nie miał klubu) i Bartosz Machaj z Miedzi, lecz klub ma kłopoty finansowe, a nabytki są niewiadomą. Tak się nie robi mistrzostwa, że sprzedaje się prawdziwego lidera w życiowej formie. To pokazuje mizerię klubu.

Następna w tabeli jest Wisła, lecz z takimi kłopotami finansowymi i wątłym składem walka o tytuł jest niemożliwa. Do składu wrócił bramkarz Michał Miśkiewicz (odszedł w lecie, doznał kontuzji, sam sfinansował swoją operację i… wrócił na Reymonta), lecz to ruch paniczny. Po kontuzji wróci też pomocnik Ostoja Stjepanovicz, lecz daleko mu do klasy Sobolewskiego czy Wilka, poprzedników na jego pozycji. Poza tym wypożyczanie swoich graczy do innych drużyn, oszczędności, czyli bezruch, pozorowane testowanie bezrobotnych Murzynów – pełna kapitulacja. Bez pieniędzy taki klub jak Wisła nie podniesie się.

Pozostała część stawki będzie się przyglądać walce o mistrzostwo, podkładać nogę komu się da i celować w pierwszą, bezpieczną ósemkę. Są to Jagiellonia, maksymalnie zadłużony Górnik Zabrze, Pogoń i Podbeskidzie oraz Bełchatów, Piast i Górnik Łęczna.

Od Cracovii zaczyna się grupa zagrożona spadkiem. Z dna już nie wydostanie się Zawisza (sprzedał swojego najlepszego piłkarza, od początku odstawał od stawki), zaś z grupy Ruch, Korona, Lechia i Cracovia spaść może każdy.

Gdańszczanie jednak z takimi nowymi zawodnikami zapewne się utrzymają, a może nawet sięgną po coś więcej. Trafili tam bowiem Mila, Łukasz Budziłek z Legii, Gerson z Petrolulu Ploeszti, Donatas Kazlauskas z Kłajpedy, Jakub Wawrzyniak z Amkaru Perm i Grzegorz Wojtkowiak z TSV Monachium.

Cracovia także sprowadziła kilku piłkarzy i przewietrzyła skład, lecz w okresie przygotowawczym gra słabo, a najbliższa forma jest niewiadomą. Pieniędzy nie ma Ruch, odkurzył starego znajomego w osobie Rafała Grodzickiego, przyszli jeszcze dwaj zawodnicy i klubu może nie uratować nawet były trener reprezentacji Polski.

Korona? Szczęście, że gra dalej, bo miasto chciało już klub spisać na straty. Trybuny nigdy nie są pełne – widać dobitnie, że kielczan futbol nie interesuje. Transfery i przymiarki nie mieszczą się na jednej kartce, lecz słabe to jest bardzo…

Wszelakie spekulacje przed rundą proszę brać ostrożnie – pomny jestem fantastycznych wiosen ŁKS-u. To prawda, łodzianie mieli wspaniałe wiosny, lecz gdzie klub jest teraz?

Krzysztof Mrówka