Tak się gubi autorytet

Tomasz Musiał to jeden z najlepszych polskich sędziów piłkarskich. Zdarzyła mu się jednak wpadka, za którą nie odpowiedział. Gdy jest wina, powinna być kara.

Słynny mecz Arki Gdynia z Ruchem Chorzów. Zawodnik Siemaszko strzelił bramkę ręką (umyślnie, CZYTAJ „On tą ręką dał wielu ludziom w twarz”: http://widzianespodwawelu.pl/uncategorized/on-ta-reka-dal-w…-ludziom-w-twarz), co w efekcie dało Arce utrzymanie, Ruch i Górnika Łęczna sprowadziło klasę niżej.

Musiał był arbitrem spotkania Arka – Ruch. Gdy padł ręczny gol Siemaszki, zawodnicy Ruchu natychmiast słusznie protestowali. Musiał skonsultował kwestię z sędzią asystentem i… uznał bramkę.

Fatalna decyzja, bowiem rękę widzieli piłkarze, kibice na stadionie i przed telewizorami. Wszyscy na świecie, tylko nie sędzia.

Władze PZPN zastosowały ofensywną taktykę. Nie zakopały Musiała „na zapomnienie”, aby sprawa przyschła, lecz w ostatnim pojedynku ligowym dały mu prowadzenie małopolskich derbów Wisła Kraków – Temalika Brukbet Nieciecza.

Tato Tomasza, Adam, grał bardzo dobrze przez wiele lat w Wiśle (potem w Arce). Tomasz jest z Krakowa i tutaj mieszka, sędziuje mecze sparingowe Wisły. Mnie to nie razi, że prowadził derbowe zawody. Tak robi się na Zachodzie. To świadczy o klasie sędziego, ale i federacji, a także zawodników obu drużyn. Tym razem jednak przykryto błąd sędziego odważnym aktem powierzenia mu derbów z udziałem Wisły.

Zbyt proste. Lepiej dla jego kariery, aby przeszedł przez czyściec. Bo teraz nie wiadomo jaki jest stosunek PZPN do sprawy tej lewizny z Gdyni. Musiał bez kary (czyli rytualnego w takich razach odsunięcia od prowadzenia meczów) to akceptacja złej decyzji sędziego w Gdyni? Przyznanie się przez związek, że był bezradny wobec sytuacji w końcówce ligi rozpoczętej golem strzelonym ręką? Tak się gubi autorytet. To nie spryt, to kant.

Żeby było jasne – nie ma sędziów, którzy widzą wszystko i są bezbłędni. Takich cudów nie ma. Zabawa jest już za szybka. Video Assistant Referee (VAR, możliwość skorzystania przez sędziego z zapisu telewizyjnego) w nieszczęsnej Gdyni załatwiłby sprawę.

Krzysztof Mrówka

90 czyli 100 minut

Jaki sens ma rozgrywanie ostatniej kolejki w ligach piłkarskich o tej samej godzinie?

Po ostatnim meczu Jagiellonia – Lech nie ma to żadnego sensu. Owszem, wszystkie pierwsze połowy meczów zaczęły się o tej samej porze. Tak, wszystkie drugie połowy rozpoczęto dokładnie o godz. 19. Co z tego, skoro kluczowy mecz w Białymstoku skończył się 10 minut po ostatnim gwizdku pojedynku Legia – Lechia?

To był dobry czas, aby Jagiellonia – wiedząc, że Legia tylko zremisowała – strzeliła jednego gola, wygrała i sięgnęła po tytuł. Nie powiodło się, ale czas był.

Posłużono się starym trikiem – kibice gospodarzy zrobili zadymkę, rzucili na murawę tony papieru toaletowego. Czas na sprzątanie był czasem na zdobycie bramki/bramek na wagę tytułu.

Niech nas nie zwiedzie, że bramka nie padła. Ten proceder ujawnił lukę w systemie. Ośmieszył ideę jednej pory dla wszystkich spotkań. Teraz wypatruję pomysłów PZPN i Ekstraklasy SA na rozwiązanie problemu. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.

Krzysztof Mrówka

Nowe zgliszcza w Tychach

Nowy Stadion Miejski w Tychach powstał w miejscu starego boiska z 1970 roku. Za 129 mln złotych zbudowano teraz obiekt, którym klub mógłby szczycić się nawet na poziomie rodzimej Ekstraklasy.
Zdjęcie4279
Dzięki podgrzewanej murawie i odpowiedniemu oświetleniu piłkarska arena spełnia wszystkie wymogi UEFA i FIFA. W 2017 roku odbędą się tutaj spotkania w ramach mistrzostw Europy do lat 21. Stadion otwarto 19 lipca 2015 r. mecz Tychy – 1.FC Köln (0:1). Wybór nie był przypadkowy, bo to właśnie ten zespół zmierzył się z tyszanami w 1976 roku, gdy jako wicemistrzowie Polski uczestniczyli w Pucharze UEFA.
Liczby Stadionu Miejskiego Tychy: 16 789 m kw. (powierzchnia zabudowy), 15 150 (pojemność), 10 000 m kw. (powierzchnia boiska), 5363 m kw. (powierzchnia komercyjna), 2000 luksów (natężenie oświetlenia z 218 reflektorów), 312 (miejsc na parkingu), 17 metrów (wysokość elewacji frontowej).
Zdjęcie4265
Uwielbiam odwiedzać nowe stadiony. Tychy pamiętam jeszcze z lat 70. XX wieku. Postęp jest gigantyczny. Podobnie jak kłamstwo o polskich zgliszczach.
Zdjęcie4255
Krzysztof Mrówka

Zaczynajmy tę zabawę w śniegu i błocie!

Startuje wiosenna runda piłkarskiej ekstraklasy w Polsce. W naszym klimacie to oczywiście bez sensu grać w środku zimy, a nie grać w lecie, ale skoro wybraliśmy Europę, to będziemy mieć – na początku – mecze w śniegu i błocie. Transferowa gorączka potrwa do końca lutego.

Nie okłamujmy się – faworytem rozgrywek jest Legia. Ma pieniądze na transfery i je przeprowadza. Skład jest coraz silniejszy i powtórka z mistrzostwa realna. Dominik Furman co prawda zbłaźnił się w Tuluzie, ale cały czas umie grać w piłkę i wzmocni kadrę warszawian. Michał Masłowski z Zawiszy to jeden z najzdolniejszych polskich pomocników i był smakowitym kąskiem na rynku transferowym. Wreszcie Arkadiusz Malarz z Bełchatowa – rutynowany bramkarz zabezpieczy tyły i zmusi Kuciaka do pracy.

Legia wiosną krótko pobawi się w europejskich pucharach, by potem skoncentrować na lidze. Ekipa przegrywała tylko w związku z meczami w europejskich pucharach – gdy ten element przeminie, zespół będzie mieć prostą drogę do tytułu. Czy uda się w stolicy stworzyć team na miarę Ligi Mistrzów? Musi odpowiedzieć kasjer.

Legii na plecach wisieć będzie Lech, lecz z wielkich planów transferowych trenera Macieja Skorży niewiele wyszło. Sprowadził Davida Holmana z Ferencvarosu i Tamasa Kadara z Diosgyor (ulubiony w Poznaniu kierunek węgierski) oraz Arnauda Sutchiuna-Djouma z Turcji. Chciał Semira Stilica z Wisły, lecz to na razie (?) się nie powiodło. Lech będzie gonić, lecz to jeszcze nie jest mistrzowski zespół.

Czy uda się w stolicy stworzyć team na miarę Ligi Mistrzów? Musi odpowiedzieć kasjer.

Śląsk na starcie rundy ma trzy punkty straty to Legii, lecz po odejściu Sebastiana Mili do Lechii Gdańsk, w sile ekipy przesunął się za Lecha. Przyszli co prawda Andrei Ciolacu z Rapidu Bukareszt, Peter Grajciar z Graffinu Vlaszim, Milosz Laczny (nie miał klubu) i Bartosz Machaj z Miedzi, lecz klub ma kłopoty finansowe, a nabytki są niewiadomą. Tak się nie robi mistrzostwa, że sprzedaje się prawdziwego lidera w życiowej formie. To pokazuje mizerię klubu.

Następna w tabeli jest Wisła, lecz z takimi kłopotami finansowymi i wątłym składem walka o tytuł jest niemożliwa. Do składu wrócił bramkarz Michał Miśkiewicz (odszedł w lecie, doznał kontuzji, sam sfinansował swoją operację i… wrócił na Reymonta), lecz to ruch paniczny. Po kontuzji wróci też pomocnik Ostoja Stjepanovicz, lecz daleko mu do klasy Sobolewskiego czy Wilka, poprzedników na jego pozycji. Poza tym wypożyczanie swoich graczy do innych drużyn, oszczędności, czyli bezruch, pozorowane testowanie bezrobotnych Murzynów – pełna kapitulacja. Bez pieniędzy taki klub jak Wisła nie podniesie się.

Pozostała część stawki będzie się przyglądać walce o mistrzostwo, podkładać nogę komu się da i celować w pierwszą, bezpieczną ósemkę. Są to Jagiellonia, maksymalnie zadłużony Górnik Zabrze, Pogoń i Podbeskidzie oraz Bełchatów, Piast i Górnik Łęczna.

Od Cracovii zaczyna się grupa zagrożona spadkiem. Z dna już nie wydostanie się Zawisza (sprzedał swojego najlepszego piłkarza, od początku odstawał od stawki), zaś z grupy Ruch, Korona, Lechia i Cracovia spaść może każdy.

Gdańszczanie jednak z takimi nowymi zawodnikami zapewne się utrzymają, a może nawet sięgną po coś więcej. Trafili tam bowiem Mila, Łukasz Budziłek z Legii, Gerson z Petrolulu Ploeszti, Donatas Kazlauskas z Kłajpedy, Jakub Wawrzyniak z Amkaru Perm i Grzegorz Wojtkowiak z TSV Monachium.

Cracovia także sprowadziła kilku piłkarzy i przewietrzyła skład, lecz w okresie przygotowawczym gra słabo, a najbliższa forma jest niewiadomą. Pieniędzy nie ma Ruch, odkurzył starego znajomego w osobie Rafała Grodzickiego, przyszli jeszcze dwaj zawodnicy i klubu może nie uratować nawet były trener reprezentacji Polski.

Korona? Szczęście, że gra dalej, bo miasto chciało już klub spisać na straty. Trybuny nigdy nie są pełne – widać dobitnie, że kielczan futbol nie interesuje. Transfery i przymiarki nie mieszczą się na jednej kartce, lecz słabe to jest bardzo…

Wszelakie spekulacje przed rundą proszę brać ostrożnie – pomny jestem fantastycznych wiosen ŁKS-u. To prawda, łodzianie mieli wspaniałe wiosny, lecz gdzie klub jest teraz?

Krzysztof Mrówka