Przejście klubu sportowego w ręce nowego właściciela jest zupełnie normalne. To biznes, a takie przedsięwzięcia muszą być w ruchu. Palącą kwestią jest w czyje ręce trafia klub sportowy.
W Anglii kupowanie klubów odbywa się na każdym poziomie rozgrywek. MUFC trafił w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach do Amerykanów, Chelsea do Rosjanina. Ostatnio trzy zespoły z Zachodnich Midlandów – Aston Villa, West Bromwich i Wolves – do Chińczyków. Tragedii nie ma w żadnym wypadku. Nowi właściciele zazwyczaj chcą coś zrobić ze swoim nabytkiem, idą do przodu. Wpadki są, ale rzadkie.
W Polsce są też dobre przykłady. Po okresie wojskowym Legia jest prywatna i każdy z właścicieli coś dał temu klubowi. Do tego stopnia, że warszawianie są krok od fazy grupowej Ligi Mistrzów i rządzą polskim futbolem.
Inne kluby przędą lepiej lub gorzej, ale z braku forsy w rodzimym sporcie raczej gorzej.
Są też przejęcia całkowicie nieudane. Widzew i ŁKS zniknęły z radarów miłośników piłki. Teraz tą ścieżką podąża Wisła.
Po 19 latach Bogusław Cupiał całkowicie znudzony sprzedał biznes Jakubowi Meresińskiemu. Ostatnich pięć lat w Wiśle Cupiała to zły okres, czas psucia zabawki przez właściciela, który zdobył osiem tytułów mistrza kraju i otarł się o LM. Do fazy grupowej jednak nie awansował i to był powód rejterady bossa z Myślenic. Wcześniej zrobił z Wisłą rzeczy wielkie, zapomniał jednak o budowaniu klubu.
Odszedł w niesławie z uwagi na stan Wisły – zostawił ją bez własnego zaplecza, z załamanym systemem szkolenia. Pierwsza drużyna jest na ostatnim miejscu w ekstraklasie, rezerwa w dwóch meczach nowego sezonu dwa razy przegrała (bramki 0-7), juniorzy w dwóch meczach także przegrali (gole 0-5). Co najgorsze oddał spółkę… nie wiadomo komu.
Meresińskiego w Polsce poznano niedawno – wiosną starał się o przejęcie Korony Kielce. Tam się nie udało, może go lepiej prześwietlono. Powiodło się w Krakowie.
Cupiał zrobił z Wisłą rzeczy wielkie, zapomniał jednak o budowaniu klubu.
Ale co to za sukces? Prasa informuje o śledztwach przeciw Meresińskiemu – w jednym sankcja karna wynosi 10 lat więzienia, w drugim chodzi o fałszowanie dokumentów. Jednym słowem kompromitacja – nowy właściciel z zakwestionowaną maturą jeszcze nie pokazał się mediom ani kibicom, nie przedstawił pomysłu, a już wiadomo, że czystych rąk może nie mieć i to przejęcie może skończyć się katastrofą klubu, który ma 110 lat. Jacy bowiem sponsorzy przyjdą w opisanej wyżej sytuacji? W zarządzie spółki jest teraz tylko wiceprezes, Włoch z Neapolu i mistrz pizzy z Częstochowy w jednej osobie Espedito Fabio Esposito.
Kolejny kwiatek to Marek Citko – ma zarządzać piłkarskimi działaniami w Wiśle, na początku nawet tytułowano go współwłaścicielem klubu. Z Citką jest jednak problem – zna piłkę (grał nawet w reprezentacji Polski) i Kraków (występował w Cracovii), lecz jest czynnym… politykiem. Citko z ramienia PiS piastuje funkcję radnego sejmiku województwa… podlaskiego. Od dawien dawna wiadomo, że sport ma trzymać się z daleka od polityki, szczególnie tak brudnej, jak w Polsce. Ponadto gdzie Rzym, a gdzie Krym?
Każdy dzień, każda godzina może przynieść nowe informacje o Wiśle. Na przykład taką, że to nie Citko będzie zarządzać Wisłą, lecz Tomasz Hajto, komentator Eurosportu. Albo taka, że Hajto nie będzie zarządzać, lecz trenować ekipę w miejsce Dariusza Wdowczyka.
Sytuacja jest rozwojowa, jak mawiają policjanci i prokuratorzy. Licencją dla krakowskiego klubu zajmie się teraz PZPN (wszak zmienił się właściciel). Trzymam rękę na pulsie.
Krzysztof Mrówka