Rys. Digger
Relacja bezpośrednia mediacji Pana Prezydenta IV Polskiej Republiki Ludowej Dudy Andrzeja w sprawie nieodpowiedzialnej okupacji mównicy należącej do Najjaśniejszego Pana Zbawiciela Umęczonej Ojczyzny Kaczyńskiego Jarosława, brata Najświętszego Wcielenia Samego Dobra, Jaśnie Oświeconego Lecha, przekazana naszemu dziennikowi przez sługę uniżonego licencjonowanego rycerza Dobrej Zmiany, redaktora uniwersalnych mediów w stopniu licencjata Uniwersytetu Trzeciego Stopnia afiliowanego przy Toruńskiej Jedynie Prawdziwej Najświętszej Rozgłośni Radiowotelewizyjnej Jego Najdoskonalszego Autorytetu Świętego Inkwizytora Ojca Tadeusza, niech jego imię będzie błogosławione poprzez wszelakie media i stworzenie aż po kraniec bytu, redaktora terenowego we Włoszczowie, aktualnie na delegacji przy ul. Wiejskiej w Warszawie, Rumianego Stefana.
Godzina 10.01, do sali Najświętszego Lecha wchodzi Ryszard Petru.
Prezydent Duda: – Siadaj Rysiu, co u ciebie?
Ryszard Petru: – W sumie jakoś leci, a ty jak sobie radzisz?
PD: – Ano jakoś se radzę, Agata nam zaparzy herbaty z wiesiołka, łyknąłbyś?
RP: – Nieee, jakoś nie mam ochoty tak z rana.
PD: – Nie to nie. No to trzym sie Rysiu, wiesz zawsze, że co złego, to nie ja!
RP: – Jędrek, jasna sprawa, na układy nie ma rady.
Po pożegnaniu Prezydent dzwoni srebrnym dzwonkiem bydlęcym na kamerdynera. Wchodzi dziwacznie ubrany osobnik w złotej liberii posmarowany pastą do butów tak by wyglądał bardziej murzyńsko. Ojejku, toż to redaktor Jacek Hugo-Bader! Tak się teraz dorabia do głodowej pensji w Agorze.
– Bader, gadaj mi tu raz dwa trzy kto następny?
Murzyński Lokaj Bader: -Zdaje się, że Kosiniak.
PD: – To znaczy Sołtys?
Bader: – W rzeczy samej!
PD: – Wprowadzaj!
Wchodzi Przewodniczący PSL odziany w chłopską sukmanę, za pasem ma czekan, na głowie czapka krakowska zdobna w pawie pióra.
PD: – Miałeś chamie złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór!
Prezydent zanosi się ze śmiechu, wstaje i całuje Prezesa PSL w oba policzki. Ten wyciąga zza pazuchy flaszkę i częstuje prezydenta.
PD: – O kurna, ale masz staf chłopie, co to jest kurteczka jasna?!
Kosiniak-Kamysz: – Jędrek, nie doceniasz nas. Szwagier upędził z porzeczek, trzy razy destylowana. Ma jakieś 96 oktanów. Wali w dekiel jak cholera, chcesz – dam ci recepturę.
PD: – Zostaw w recepcji. Ale flaszeczkę to mi daj, co?
KK: – Wola prezydenta, rzecz święta – działacz ludowy podaje butelkę Panu Prezydentowi i uchodzi szurając gumiakami po parkiecie wyprodukowanym z najstarszych dębów porastających do 2015 roku ścisły rezerwat Puszczy Białowieskiej, wpatrzony w Majestat, sprawnie cofając się w stronę drzwi.
Prezydent nalewa sobie zawartość do szklanki z resztką herbaty, szepcze: – O, kurteczka, ale mocny staf! Wypija duszkiem.
Wchodzi Paweł Kukiz.
PD: – Siemanko Pawełku, co za zioło teraz jarasz?
PK: – Odwal się ch… je…, chcesz żeby mnie Błaszczak przeciągnął po komisariacie?!
PD: – Oooo, tak to nie będziemy ze sobą rozmawiać, reprezentuję bowiem Majestat Najjaśniejszej Rzeczypospolitej! Bader! wyrzuć tego chłystka!
Lokaj bardzo biegle zakłada politykowi podwójnego nelsona. Kukiz usiłuje się wyrwać z żelaznego uścisku, lecz na próżno. Wyniesiony przez redaktora za drzwi kopie nogami w podłogę, słychać łoskot na schodach, następnie stłumione uderzenia pięści. To straż pałacowa przejmuje krnąbrnego działacza partyjnego. Po chwili wszystko się uspokaja. Nagle przeraźliwy gwizd syren przeciwlotniczych.
– Naczalnik! Naczalnik!
Prezydent upuszcza flaszkę, płyn rozlewa się po spodniach garnituru firmy Wólczanka. Prezydent rozkłada przed sobą dywanik, zwracając się w stronę drzwi, geograficznie umieszczonych we wschodniej ścianie Gabinetu. Następnie klęka na oba kolana i skłania głowę w ukłonie. Wchodzi naczelnik, staje na wniesionej przez Joachima Brudzińskiego drabince.
– Andrzej, pijesz od rana?! Zwariowałeś? Daj spróbować!
PD: – Wasza Miłość, wylało mi się.
Prezes: – O ty kozi synu, zobaczysz, przeprowadzę ci impiczment!
PD:- Jezu, tylko nie to, Wasza Miłość…
Konsultacje zostają na tym zakończone.
Rumiany Stefan